Polecamy
Ścieżka powrotu
Treść strony
W sobotnie popołudnie (26 lipca) żniwowaliśmy w pięknym Tomaszewie. Żniwiarze licznie ściągnęli tu z całego regionu! A wszystko to na zaproszenie – i ku wielkiej radości – sołtys Jolanty Gdaniec.
ŻNIWOWALIŚMY W TOMASZEWIE
Żniwa tradycyjnie rozpoczęli gospodarze. Ścięcie pierwszych kłosów to bowiem ich przywilej i powinność. Pierwszy za sierp, a potem kosę złapał więc Andrzej Gdaniec. Nie kryjąc wzruszenia i radości.
A potem wszyscy ruszyli do żniw! Poszły w ruch kosy, a na tomaszewskich polach szybko pojawiały się kolejne sztygi. Było pracowicie, swojsko i bardzo wesoło. W spotkaniu wzięły udział całe, wielopokoleniowe rodziny. Starsi uczyli młodych, a wspólnej pracy towarzyszyły wspomnienia i opowieści z dzieciństwa, ze żniw u babci czy w rodzinnym gospodarstwie. Jak podkreślali wszyscy, tomaszewskie żniwa to podróż w czasie. I serdeczne spotkanie w pięknym miejscu.
A po pracy – poczęstunek żniwiarza. Gospodarze przygotowali swojski stół z prawdziwymi specjałami. Domowy chleb, drożdżówka, pajda z „czarną”, kawa zbożowa, kompot z owoców z sadu, domowy ser, swojskie masło. A wszystko – po prostu pycha i przepięknie zaserwowane! Nic więc dziwnego, że nikomu nie spieszyło się stąd wyjeżdżać…
Wspaniałą niespodziankę dla żniwiarzy przygotował także Paweł Peka z Pomorskiego Okręgowego Muzeum PRL w Zblewie, który przyjechał na żniwa fantastycznym Ursusem C328 z 1961 roku. Do tego – drewniany wóz, przyozdobiony zbożami i słonecznikami. Pięknie wpisało się to w klimat spotkania.
Przypomnijmy, iż była to już II edycja żniw w Tomaszewie. Klimat tego wydarzenia jest tak niepowtarzalny, że tegoroczni żniwiarze nie kryli, iż już czekają na kolejną edycję! Goście docenili nie tylko wyjątkowość tej imprezy, ale także perfekcyjną organizację i wielką gościnność, z jaką zostali przyjęci. Wielkie podziękowania dla Jolanty Gdaniec, która przy wsparciu Rodziny – przywróciła tradycje żniwowania w jej ukochanym, rodzinnym Tomaszewie – tak, jak to kiedyś bywało.
Gratulujemy i dziękujemy!